środa, 16 kwietnia 2014

but the sad fact is I've lost my mind


Czy aby na pewno?
jedni powiedzą że jestem chora, że nie myślę racjonalnie, że mam zaburzenia postrzegania rzeczywistości.
A ja? ja przyznam się że jestem na etapie 'nie wiem'

sama się zastanawiam, czy zwariowałam, czy to wszystko na prawdę jest takie jak ja to widzę i to cały świat jest ślepy? może nie ma czegoś takiego jak choroba psychiczna, może to taki bonus od stwórcy jesteśmy krok bliżej. Ale mają nas za świrów i nikt nie bierze nas na serio.

Ale do rzeczy, piszę tutaj pierwszy raz od na prawdę bardzo dawna, wcześniej nie było takich długich przerw. Oczywiście nie pisze tego dla nikogo, nie promuje bloga nie jest oblegany, pisze dla siebie, żeby wylać wszystko co mam w głowie, uporządkować. Tak jakby dało mi ulgę napisanie tego, jakbym się tego pozbywała. Dlaczego z nikim o tym po prostu nie pogadam? HERE'S THE PROBLEM.

Chodzi o to że co jakiś czas dostaje na łeb trochę bardziej i izoluje się od ludzi. Głównie od bliskich. Nie chce ich krzywdzić tym kim akurat jestem... Trochę jak wilkołak podczas pełni, wiesz o co chodzi.

I pojawia się uczucie którego nienawidzę, próbuje wyprzeć i nie przyznawać sie samej sobie. Gdy jestem w  tym stanie, który utrzymuje się kilka dni tydzień albo dłużej, zaczynam nienawidzić. Nienawidzę ludzi których kocham, za to że są ode mnie lepsi. Zaczynają ostro działać mi na nerwy. To okropne i wstydzę się tego. Podobno to jeden z objawów schizofrenii kiedyś to gdzies przeczytałam już nie pamietam dokładnie.
Podobne uczucie żywię do ludzi z klasy, to znaczy oni są cudowni patrze na nich i myślę matko piękni ludzie, a potem jest "nienawidzę tych pustych idiotów" nienawidzę ich dlatego że nie jestem dla nich dość dobra. to zazdrość. ale z nimi nie mam takiego kontaktu jak z  przyjaciółmi. I za to sie katuje, nic złego mi nie robią kochają mnie i są tacy dobrzy. A ja widzę to jakbym była gównem przyklejonym do podeszwy. Nieświadomie wdepnąłeś i teraz walisz kupą. (tak, radze sobie z metaforami)

I żeby uniknąć niechcianych rozmów, czemu jest mi źle czemu płacze, zaczynam ich okłamywać 'tak wszystko super, nie płakałam po prostu jestem zmęczona, tak byłam w szkole' zmyślam równo.
Wydaje mi sie że to dla ich dobra. ale i tak ciężko mi kłamać.
Jednak lepiej żebym sama przez to przeszła. Nie jestem zwolennikiem robienia rzeczy które nie mają sensu, więc jak za 2 dni ma mi przejść to po co truć dupę komuś kto ma własne problemy.

Co mam ze sobą zrobić. kłócę się z drugą mną niemal non stop. mam kompleksy. wygląd, wzrost... ta, dzisiaj jakiś murzyn mnie nie widział i stanął tuż przede mną trącając mnie, dopiero wtedy się odwrócił, spojrzał w dół i powiedział 'sory' Nigdy nie znajde chłopaka jak bedę wyglądać jak dziecko wieśniak, serio. Chciałabym i się staram ale to mi nigdy nie wychodzi i w rezultacie dalej wyglądam jak menel.

Nawet już sztuki mi sie nie chce robić. na nic nie mam sił. chyba powinnam to zakończyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz