sobota, 28 września 2013

I'm losing my senses

Co się dzieje.
Zatracam swoje istnienie.
przestaje być sobą.
ale nie staję się nikim innym.
cały czas tu jestem.
Ale nie w pełni.
Tak jakbym powoli zanikała, jakby to nie było moje miejsce, ani mój czas.
Zatracam się w czasie, przestaje go postrzegać, nie czuję upływających godzin.
Wstaję rano tak jak powinnam, ale spóźniam się całą godzinę, bo nie zauważam kiedy mija czas, ta godzina gdzieś mi umyka.

jestem nieobecna, choć cały czas mnie widzisz.
"co Ci jest?"
"nic, taka jestem"
nie jestem pewna czy faktycznie tak jest, sama ze sobą mogę się wygłupiać
ale gdy tylko pojawiają się ludzie, kamienieje.

blokada.

dalej nie jedziesz, wysiadasz i zostajesz.
to ten moment kiedy moja dusza na chwile zasypia, odchodzi gdzieś pozostawiając ciało jak zombie.
dlaczego to się dzieje.
chciałabym.
 na prawde bym chciała, wyjść do tego baru napić się i świetnie się bawić, wyluzować i złapać faze.
Zawsze narzekałam że tego nie mogę bo nie mam znajomych bo nikt mnie nie lubi, nikt nie zaprasza mnie nigdzie żeby wyjść.
teraz kiedy to się dzieje, bardzo rzadko, ale zdarza sie, nie umiem z tego korzystać.


All the friends that I've ever known
Are the streetlamps I follow home
And I'm in the crowd but I'm all alone
Oh Lord, I just can't





jestem nikim.
nudnym kawałkiem mięsa błąkającym się po ulicach.
czymś, co nie potrafi wynieść nic z czegokolwiek.
jestem głupia.
moja wartość z 0 spada coraz niżej.
być może nie jestem wcale taka lepsza od wszystkich, może jestem zwykłym luzerem.
wróć.
nie 'może' tylko 'tak' : jestem luzerem.

z resztą, jak mogę siebie oceniać, kiedy nawet nie umiem określić kim jestem.
we mnie jest więcej niż jedna osoba, robią sobie żarty zmieniając się co chwile
nie potrafie nad tym panować.

dość dość dość.

już nawet mi przeszkadza moje wieczne marudzenie i narzekanie.
wkurwiam sama siebie, cudownie.

już nie wiem co więcej mówić, pożegnam się zatem. - żegna się.


~But nobody ever wants to die or get saved